Zmniejszyć kaloryczność.
Cholernie boli chodzenie na zakupy.
Najpierw Małż się wywyższa, że źle chodzę ubrana - sam to teraz takie panisko, garnitur, koszula. Zapomniał jak chodził ubrany po kopalniach.
Później dołuję się widząc swoje odbicie w lustrze. Nie każdy może jak Małż nosić rozmiar 39(!!) koszuli i to jeszcze w wersji slimfit!
Najgorsze jest to, że się staram, a efektów brak.
Gotuję dietetycznie, szukam ciekawych zamienników.
I w ten o to sposób chciałam podzielić się dwoma fajnymi pomysłami na "odchudzone" danie.
1. Fasolka szparagowa.
Smak dzieciństwa.
Fasolka. Bułka tarta zrumieniona na maśle. Młode ziemniaki.
Nic więcej nie potrzeba do pełni smaku.
Jednak każdy z nas wie ile taka bułka wchłania masła.
Przeglądając książkę Ewy Ch. trafiłam na świetny zamiennik.
Na suchej patelni upraż łyżkę sezamu. Dodaj zmiażdżony ząbek czosnku, odrobinę masła lub oliwy. Do całości dorzuć ugotowaną wcześniej fasolkę. Podsmaż.
Uzupełniamy kilkoma kosteczkami fety i kolacja gotowa.
Pycha. I ten zapach sezamu z czosnkiem...
2. Pizza.
Długo szukałam idealnego przepisu na ciasto.
Aż kolega Maciej T. udostępnił mi swój.
25 dkg mąki
szczypta soli
150 ml wody
trochę mleka
15- 20 g drożdży.
Nic nadzwyczajnego powiecie. Ok. Ale spróbuj zmieszać różne rodzaje mąki.
Gryczaną + pszenną. Żytnią + pszenną. Orkiszową + pszenną.
Inna jakość. Inny smak.
Oczywiście na pizzę nie kładziemy ulubionego salami.
Jak ma być chudo to tylko szynka, trochę warzyw.
Najlepiej jakbyśmy tej pysznej pizzy w ogóle nie jedli.
Najlepiej nie jedli nic poza warzywami.
Albo żyli powietrzem. I smażyli na wodzie (jak mówi moja koleżanka).
Wtedy może udałoby się osiągnąć wyznaczony cel.
Wagowo - rozmiarowy oczywiście.
Bo diety to wyzwanie.
OdpowiedzUsuńU mnie od 2 miesięcy waga stoi. Deprechę z tego tytułu mam juz nie wiem jak długo i u mnie powoduje to falę obżarstwa. Czekolady poszły w ruch i inne używki a sumienie nie daje mi żyć. Przepis na fasolkę wypróbuję.
Głowa do góry:)
Pani trener personalna mówi, że nie ma diet. Są tylko zmiany sposobu żywienia :)
OdpowiedzUsuńLepiej brzmi!
Niefajny ten Twój mąż...
OdpowiedzUsuńChudy grubego nigdy nie zrozumie :)
OdpowiedzUsuńCzasami jest fajny...