If you want to make God laugh, tell him about your plans.
Trochę ponad trzy tygodnie temu wróciliśmy z wakacji.
Czasu pełnego luzu, spokoju, łapania równowagi.
Czasu, który minął bezpowrotnie.
Los jest totalnie przewrotny.
Dziś jesteśmy tu wszyscy, jutro już nas nie ma...
Powrót do domu z Thassos przebiegł spokojnie.
Udało się przed pójściem do pracy ogarnąć wszystko co ważne.
1 września rozpoczęliśmy rok szkolny, drugiego - urodziny Tosi.
Kolejny weekend pod znakiem pracy, wesela Marty i Wacława, wieczoru kawalerskiego szwagra.
Nadmiar pracy zaowocował kilkoma dniami wolnymi do wybrania.
Nadmiar pracy zaowocował kilkoma dniami wolnymi do wybrania.
Piękne plany dotyczące ogarnięcia rzeczywistości, poukładania tego co w chaosie.
Plany wspólnych, krótkich wyjazdów - z Tosią do Alele, z Rodzicami w Beskidy.
i?
I jeżeli chcesz rozśmieszyć Pana Boga - powiedz Mu o swoich planach....
Ciekawe czy śmiał się ze mnie w głos?
Cios.
Cios tak silny, że jeszcze z kolan się nie podniosłam.
I jeszcze wiele czasu na tych kolanach spędzę...
Los zabrał mi jedną z bliższych osób.
Zabrał mi sens najbliższych dni.
Zabrał nadzieję i radość.
Zabrał chęć planowania i szykowania wspólnych chwil.
Pustka.
Ból.
I tak na zmianę.
I mimo, że każdego dnia wstaję, automatycznie robię Tosi śniadanie do szkoły, piorę, prasuję - nic nie jest takie jak sprzed tygodnia.
Bo jak może być takie samo, gdy siedzisz spokojnie w kinie, oglądasz przyjemny film, cieszysz się z zakupionej sukienki na wesele i dostajesz telefon, że Twój TATA zasłabł w pracy, żę reanimują go już pół godziny, że...
Reanimacja trwała godzinę.
Ból - do końca życia.
Komentarze
Prześlij komentarz