Podróż na sto stóp.



Dawno nie widziałam tak pogodnego filmu.
Piękne krajobrazy Francji, fajna muzyka (jeśli ktoś lubi hinduskie nuty) i to co najważniejsze - pasja. Pasja gotowania, pasja smaku, która łączy nie tylko kultury, ale przede wszystkim ludzi.



Hassan jako młody chłopak uczył się kuchni od swojej mamy. Po jej tragicznej śmierci, razem z całą rodziną szuka swojego miejsca na świecie. Miejsca gdzie warzywa mają duszę, gdzie jedzenie jest przyjemnością, a nie koniecznością.

Takim miejscem okazuje się mała wioska we Francji. A idealny lokal jest sto stóp od eleganckiej restauracji Madame Mallory, która szczyci się gwiazdką Michelin.

I tu zaczyna się cała historia. Rywalizacja, niechęć, rzucanie kłód pod nogi aż do podpalenia pokazują jak bardzo ludzie są wrogo nastawieni do wszystkiego co nowe. Ale apogeum krzywd wobec innych generuje zmianę nastawienia.
Młody, przystojny Hassan, który nie boi się wyzwań, który jest otwarty na nowości odnosi światowy sukces.
W tym momencie spotkałam się z czymś, czego jeszcze w filmach nie widziałam - oddany hołd kuchni molekularnej.

Fajny, klimatyczny film, w którym fani kuchni odnajdą to co najpiękniejsze - kolory, różnorosność produktów (od jeżowców, po raki, gołębie) i miłość do tego co się robi.






Komentarze

Popularne posty