Irytacja... i torcik.

Znów młodzież w domu, znów chora.
Wesoło nie jest jak temperatura osiąga magiczne 39,8 a ty nie wiesz co robić...

Zapewne wiele się na stan młodej złożyło. I zmienność pogody, i silny wiatr w ostatnim tygodniu, który sprawił, że piękne dni były zdradziecko zimne.
Ale to, co przyczynia się zawsze, co irytuje najmocniej - inne matki, które przyprowadzają chore dzieci do przedszkola.
Jestem w stanie wiele zrozumieć, w końcu katar to nie choroba, często nie mamy z kim zostawić dzieci, ale to co zobaczyłam w ostatnich dniach przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
Do szatni przyszła matka z dwójką dzieci - dziewczynce katar wisiał po samą brodę, chłopczyk zaś kaszlał tak, że oskrzela prawie wypluł.
I w to wszystko wprowadzamy dziecko my - dziecko zdrowe, bez kataru, kaszlu.
Ile wytrzyma?
Ok, odporność gdzieś te nasze maluchy muszą nabyć.
Tylko dlaczego, przez głupotę innych matek teraz ja muszę kombinować jak organizować opiekę dla młodej, kto kiedy może z nią zostać (bo zobowiązania zawodowe nie zawsze pozwalają nam na pełen tydzień opieki nad dzieckiem).
Wkurza mnie to strasznie!

I z tej irytacji zrobiłam torcik :)





Biszkopt czekoladowy z masą: bita śmietana, mascarpone, pokruszona chałwa.
Przełożenie - mus z wiśni!
Całkiem przyjemy w smaku :)

Spokojnej niedzieli!

Komentarze

Popularne posty