Listopad.

Nie wiem kiedy minął mi ostatni miesiąc.
Mało aktywna byłam w moim koszyku, oj mało.
Ogólnie - wszędzie mało aktywna byłam.
Z książkami średnio (męczę drugi raz Różany, w sumie nie wiem po co), z gotowaniem również (jak zmieniam nawyki żywieniowe to po co będę się wysilała z innymi, ciekawymi przepisami).
Bieganie umarło śmiercią naturalną.
Ciemno, zimno.
Nic tylko leżeć i leniuchować.

Ale kiedyś musi nadejść koniec marazmu.
Wracam.
Organizuję się z językami, z Tosi zajęciami, z postanowieniami.
Biegać nie będę - zbyt szybko ciemno.
Dieta - kwitnąco.
Efekty bardzo małymi krokami, ale są.
Kilka spodni już odłożyłam, polubiłam się od nowa z rzeczami, które były zbyt obcisłe lub za małe.



Poniżej przykład mojego drugiego śniadania:
kiwi + ogórek + awokado + jogurt naturalny + otręby owsiane.
Dobre :)






Komentarze

Popularne posty