Premiera goni premierę.

Listopad jest pod znakiem premier.
W zeszły piątek - Bond.
Wczoraj - "Listy do M.2".


 Za tydzień - coś na co czekam pół roku!

Wczoraj w ramach Kina Na Obcasach można było obejrzeć kontynuację "Listów do M".
Czy było fajnie?
Pod względem ilości pań - dorównała ilość z premiery Bonda.
Nie lubię takich tłumów!
A film?

Cóż.
Pierwsza część to tak 80% : 20% komedii do obyczajowego.
A druga, według mnie 65% : 35%.

Główni bohaterowie:

1. Mikołaj i Doris - po czterech latach - zaręczyli się! Oczywiście tylko dzięki Kostkowi.
2. Mel, Betty i ... Karol! W przypadku tej trójki mówimy o komedii. Ale gdy dołączy do nich czteroletni Kazik - widzimy klęskę faceta, który nie dorósł do roli ojca....


3. Karina i Szczepan - bez zmian. A może ze zmianą?

 
4. Wojciech i Małgorzata (piękna Agnieszka Wagner!) - łzę uroniła nie jedna babka!


Wśród tych czterech par pojawiają się i dwie nowe.
W końcu Kożuchowska nie jest pańcią! W końcu nie nosi ciuchów od Prady!
Wiadomo - jest Karolak - "psia dupa" - jest i matka Boska Kożuchowska.
I to z nim połączą ją wydarzenia.

Dodatkowo poznajemy Redo (Maciek Zakościelny z siwym włosem na skroni), Monikę (Martę Żm.Trzebiatowską - koszmarny przedziałek!) i Magdę (Magdalena Lamparska) z owieczką.
Oni są tłem dla wątku Małgorzaty i Antosi (niby akcja się dzieje cztery lata później, a Wróblewska wygląda jakby 10 minęło!).

Nie chcę opowiadać całego filmu.
Nie chcę zdradzać szczegółów.
Ci, którym przypadła do gustu pierwsza część i z tej będą zadowoleni.
Choć druga strona świąt - dla ludzi samotnych, dla rozbitych rodzin czy ciężko chorych - to nie jest komedia. To nie jest psia dupa....


Komentarze

Popularne posty