Spódnice w górę.
Byłam.
Wyszłam z kina przed końcem filmu.
Gdyby nie to, że film zaczął się bardzo późno, może udało by mi się wytrwać.
O czym film? Hmmm zbyt trudna fabuła to nie była.
11 kobiet, bardzo różnych społecznie, obyczajowo. Które łączy jedno - zamiłowanie do seksu.
Kilka śmiesznych scen, przewaga dziwnych i czasem niesmacznych (nie, żebym była pruderyjna).
Zaczynamy od kobiety, która ma dość udane życie rodzinne, ale zakochuje się w... kobiecie, która opiekuje się jej dziećmi jeden wieczór.
Kolejna - ginekolog - obsesyjnie boi się wszystkiego.
Pani prawnik ma wstydliwy problem - jelitowy.
Poznajemy zdradzana żonę i kochankę jednego (brzydkiego) faceta.
Matkę nastolatki niemogącą pogodzić się z upływem czasu i panią biznesmen, która nie ma ani rodziny, ani przyjaciół.
W pewnej chwili wydawało mi się, że jedyną normalną postacią jest zaszczuta przez przełożoną sekretarka - młoda dziewczyna powiązana wątkowo z rodziną kobiety zakochanej w kobiecie.
Scenki pomiędzy postaciami galopują w zawrotnym tempie. Raz jesteśmy przy mammografie i dowiadujemy się, że jedna z bohaterek ma nowotwór, a za chwilę jesteśmy na klatce schodowej przy mężu zdradzającym żonę.
Czy polecam?
Raczej nie.
Wyszłam z kina przed końcem filmu.
Gdyby nie to, że film zaczął się bardzo późno, może udało by mi się wytrwać.
O czym film? Hmmm zbyt trudna fabuła to nie była.
11 kobiet, bardzo różnych społecznie, obyczajowo. Które łączy jedno - zamiłowanie do seksu.
Kilka śmiesznych scen, przewaga dziwnych i czasem niesmacznych (nie, żebym była pruderyjna).
Zaczynamy od kobiety, która ma dość udane życie rodzinne, ale zakochuje się w... kobiecie, która opiekuje się jej dziećmi jeden wieczór.
Kolejna - ginekolog - obsesyjnie boi się wszystkiego.
Pani prawnik ma wstydliwy problem - jelitowy.
Poznajemy zdradzana żonę i kochankę jednego (brzydkiego) faceta.
Matkę nastolatki niemogącą pogodzić się z upływem czasu i panią biznesmen, która nie ma ani rodziny, ani przyjaciół.
W pewnej chwili wydawało mi się, że jedyną normalną postacią jest zaszczuta przez przełożoną sekretarka - młoda dziewczyna powiązana wątkowo z rodziną kobiety zakochanej w kobiecie.
Scenki pomiędzy postaciami galopują w zawrotnym tempie. Raz jesteśmy przy mammografie i dowiadujemy się, że jedna z bohaterek ma nowotwór, a za chwilę jesteśmy na klatce schodowej przy mężu zdradzającym żonę.
Czy polecam?
Raczej nie.
Seans nieudany? Szkoda... W takim razie nie marnuję na to czasu (czasem zdarza mi się oglądać filmy wieczorami :))
OdpowiedzUsuńNie marnuj...
OdpowiedzUsuńJa też byłam w kinie na "Spódnice w górę", faktycznie nie powalał, choć nie był też tragiczny ;) dużo bardziej polecam "Słowo na M"
OdpowiedzUsuń