Coś jeść trzeba...

Po wczorajszym marudnym wpisie, wyrzuty wzięły górę i zmobilizowałam się do stania przy garach.
Oczywiście bez większego zapału, ale jednak udało się.

Tomek Jakubiak - znacie? Lubicie?
Ja lubię. Lubię jego przepisy, dostrzeganie lokalnych produktów.
W jednym z odcinków robił wypasioną sałatkę, która może stanowić samodzielne danie.
Trochę modyfikowałam (bo np. nie jestem fanką kaparów) i efekt - murowany.


Za jakość zdjęcia - przepraszam, było już ciemno.
Jak przyrządzić?
Na około trzy spore porcje gotujemy w mundurkach 3-4 ziemniaki, po ostudzeniu i obraniu kroimy w dość dużą kostkę.
2-3 ogórki kiszone również w kostkę, pół czerwonej cebuli - kroimy w bardzo cienkie piórka.
Jako opcję extra możemy dodać białą fasolę (miałam tylko białą w sosie pomidorowym, więc ją wypłukałam - został fajnie komponujący się posmak).
I to jest nasza podstawa.
Dresing: oliwa + sól + pieprz + kilka pomidorków koktajlowych drobno pokrojonych (by puściły sok) + musztarda (najlepiej francuska). Nie miałam francuskiej, dałam zwykłą - też ok.

Po wymieszaniu dodajemy najważniejszą rzecz - kiełki. Moje ulubione - ze słonecznika. Do tego np. z rzodkiewki, brokuła, lucerny.
Tym razem miałam tylko pół paczki kiełków ze słonecznika.
Małż nie jest fanem zieleniny - zostawiłam dla siebie.

I na sam koniec - 2-3 jajka ugotowane na twardo, pokrojone w ósemki.
Gorąco polecam!

Komentarze

  1. Brzmi smacznie :) Lubię sałatki z ziemniakami więc z przyjemnością wypróbuję :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja zawsze coś zmieniam w znalezionych przepisach.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty