Tylko krowa nie zmienia poglądów, czyli o pannach uległych....
Broniłam się. Rękami i nogami, broniłam.
Półtora roku po premierze w księgarniach - skusiła mnie koleżanka. Sylwia to przez Ciebie- sięgnęłam po trylogię Greya.
Czy żałuję?
Generalnie cieszę się, że udało mi się przeczytać całość. Wszystkie trzy części, każda po ponad 600 stron.
I co?
Nie było tak źle jak myślałam. Dobrze - też nie.
Pierwsza część - hmm, przez pierwsze sześć rozdziałów śmiałam się w głos. Panna Ana, sierotka, co z przymusu musiała zrobić wywiad z najbogatszym facetem w Seattle to totalna łamaga. Pada przed facetem na kolana, ciągle przewraca oczyma i powtarza jak mantrę "O święty Barnabo" (innego świętego już nie było?).
Kolejne rozdziały to już trzeba przetrwać. Niektórych słów nie rozumiałam, pewnych rzeczy nigdy nie robiłam (bo jak, jak nie rozumiem znaczenia :))...
Facet trzepnięty, laska zmienna - musiało się to skończyć tak jak się skończyło - rozstaniem.
Ale, ale... skończyło się na tyle dobrze, że miałam ochotę sięgnąć po kolejny tom.
I znów zaczęło się dobrze - odrętwienie z rozpaczy po rozstaniu (uuuu, niby średnio mi zależy, ale cierpię po rozstaniu - doświadczyłaś?!) i wybuch namiętności po powrocie. I ciągłe rozpadanie się na tysiące kawałków. Mam zazdrościć, czy dążyć do podobnych doznań?!
Drugi tom jest najfajniejszy - pojawia się minimalny wątek kryminału. Powiedziałabym, że do kryminału to ho ho ho, ale powiedzmy, że jednak coś tam się dzieje.
Oczywiście jak jest wielki powrót to musi się zakończyć czym? Wielkim brylantem na zaręczynowym pierścionku. I zaczyna się lukrowa opowieść.
Zgrabnie wskakujemy w trzeci tom - i tu już nie mogłam.
Sprawdził się różowy sen panny o przystojnym facecie, co lata własnym helikopterem, kupuje jej na urodziny Audi R8, ma własną chatę w Aspen i sra pieniędzmi - "Zarabiam 100 tyś $ na godzinę".
Reasumując - książkę czyta się w tempie ekspresowym.
Dziwnie wciąga. Może opisy zabaw z pejczami, szpicrutami w Czerwonym Pokoju Bólu nie są szczytem możliwości literackich, ale jakoś to można przetrwać. Problem polega na tym, że zaczynając kolejny rozdział nie pamiętałam już co czytałam rozdział wcześniej.
I nie nazwałabym tego porno dla mamusiek.
Kończąc trzeci tom zastanawiałam się, czy jeszcze raz nie przeczytać pierwszego. Tak dla odświeżenia. Może kiedyś?!
W skali od 1 do 5 - 2,5.
Półtora roku po premierze w księgarniach - skusiła mnie koleżanka. Sylwia to przez Ciebie- sięgnęłam po trylogię Greya.
Czy żałuję?
Generalnie cieszę się, że udało mi się przeczytać całość. Wszystkie trzy części, każda po ponad 600 stron.
I co?
Nie było tak źle jak myślałam. Dobrze - też nie.
Pierwsza część - hmm, przez pierwsze sześć rozdziałów śmiałam się w głos. Panna Ana, sierotka, co z przymusu musiała zrobić wywiad z najbogatszym facetem w Seattle to totalna łamaga. Pada przed facetem na kolana, ciągle przewraca oczyma i powtarza jak mantrę "O święty Barnabo" (innego świętego już nie było?).
Kolejne rozdziały to już trzeba przetrwać. Niektórych słów nie rozumiałam, pewnych rzeczy nigdy nie robiłam (bo jak, jak nie rozumiem znaczenia :))...
Facet trzepnięty, laska zmienna - musiało się to skończyć tak jak się skończyło - rozstaniem.
Ale, ale... skończyło się na tyle dobrze, że miałam ochotę sięgnąć po kolejny tom.
I znów zaczęło się dobrze - odrętwienie z rozpaczy po rozstaniu (uuuu, niby średnio mi zależy, ale cierpię po rozstaniu - doświadczyłaś?!) i wybuch namiętności po powrocie. I ciągłe rozpadanie się na tysiące kawałków. Mam zazdrościć, czy dążyć do podobnych doznań?!
Drugi tom jest najfajniejszy - pojawia się minimalny wątek kryminału. Powiedziałabym, że do kryminału to ho ho ho, ale powiedzmy, że jednak coś tam się dzieje.
Oczywiście jak jest wielki powrót to musi się zakończyć czym? Wielkim brylantem na zaręczynowym pierścionku. I zaczyna się lukrowa opowieść.
Zgrabnie wskakujemy w trzeci tom - i tu już nie mogłam.
Sprawdził się różowy sen panny o przystojnym facecie, co lata własnym helikopterem, kupuje jej na urodziny Audi R8, ma własną chatę w Aspen i sra pieniędzmi - "Zarabiam 100 tyś $ na godzinę".
Reasumując - książkę czyta się w tempie ekspresowym.
Dziwnie wciąga. Może opisy zabaw z pejczami, szpicrutami w Czerwonym Pokoju Bólu nie są szczytem możliwości literackich, ale jakoś to można przetrwać. Problem polega na tym, że zaczynając kolejny rozdział nie pamiętałam już co czytałam rozdział wcześniej.
I nie nazwałabym tego porno dla mamusiek.
Kończąc trzeci tom zastanawiałam się, czy jeszcze raz nie przeczytać pierwszego. Tak dla odświeżenia. Może kiedyś?!
W skali od 1 do 5 - 2,5.
Komentarze
Prześlij komentarz