Nasze szczęśliwe dni...

Jestem z tych co czytają książki.
Co lubią czytać.
Co się nie wstydzą czytać na przystanku - czekając na autobus, w autobusie - mimo dziur i wszędzie tam gdzie mam chwilę dla siebie.
Do listy  dobrych książek dorzucam - Nasze szczęśliwe dni - Julie Kibler



Książka napisana jest tak jak lubię - w dwóch płaszczyznach czasowych - w teraźniejszości i latach trzydziestych ubiegłego wieku.
Spotykamy dziewięćdziesięcio letnią Isabelle, kobietę jak się okazuje po przejściach, która wyrusza w rodzinne strony w towarzystwie swojej fryzjerki - czarnoskórej Dorrie.
Sytuacja wydaje się banalna, bo jaka może być relacja pomiędzy białą staruszką, a jej kolorową znajomą?
Okazuje się, że sytuacja ma podwójne dno.
Kobiety jadą na pogrzeb - do samego końca nie wiemy czyj.
Jednak w trakcie tej podróży poznajemy sekret życia panny Isabelle - miłość do czarnoskórego chłopaka, którego rodzina służyła w jej  domu.
Robert - jej największa miłość, rozpacz po nieważnym małżeństwie, śmierć zbyt wcześnie urodzonego dziecka, ślub z człowiekiem, którego nie kochała....
Dorrie - tak idealnie pasująca do całej sytuacji, nazwana córką przez samą Isabelle, mająca problemy z nastoletnim synem i nowym mężczyzną w swoim życiu...

Jeżeli tylko będziecie mięli okazję przeczytać tę książkę - gorąco polecam.
Zakończenie jest tak nieprawdopodobne, że do tej pory nie mogę w nie uwierzyć.

Komentarze

Popularne posty