Powrót do tematu.
Chcąc udoskonalać to co prowadzę, co wielkim słowem nazywa się blog, szukam swojego celu, tematyki.
Z jednej strony chciałabym, żeby blog był taki w stu procentach zgodny ze mną, z tym co robię, co mnie interesuje. Czyli blog w formie dziennika, pamiętnika (tak jak to było z relacją z wakacji).
Z drugiej jednak strony pojawia się chęć, aby to moje pisanie było ciekawe dla KOGOŚ.
Żeby osoba, która tu wejdzie, znalazła w nim coś ciekawego dla siebie.
Wiadomo nie od dziś, że nie każdemu to co robimy pasuje.
I że jak coś jest do wszystkiego - to jest do niczego :)
Dlatego chciałabym usystematyzować to co tu robię.
Nie chcę prowadzić bloga modowego, pateringowego - takich jest wiele.
Nie chcę prowadzić bloga kulinarnego - nie mam aż takiej wiedzy jak pewien mój dobry kolega, którego po cichu podziwiam za pomysły i zdolności kulinarne.
Książki? Owszem, czytam, chyba więcej niż statystyczny Polak, ale i to nie może być głównym tematem.
Ponieważ zaczęłam drugi tydzień zmian żywieniowych w mojej kuchni, podpowiedziano mi, żeby może właśnie to stało się głównym tematem.
Sprawdzać, czy pomysły Ewy Ch. skutkują na tak opornej materii jak moje ciało?!
Tylko czy przytaczanie przepisów z książki, ukazywanie swoich słabości i chęci, walki w uzyskaniu lepszego ja będzie właśnie tym strzałem w dziesiątkę, czy może strzałem w kolano?
Z jednej strony chciałabym, żeby blog był taki w stu procentach zgodny ze mną, z tym co robię, co mnie interesuje. Czyli blog w formie dziennika, pamiętnika (tak jak to było z relacją z wakacji).
Z drugiej jednak strony pojawia się chęć, aby to moje pisanie było ciekawe dla KOGOŚ.
Żeby osoba, która tu wejdzie, znalazła w nim coś ciekawego dla siebie.
Wiadomo nie od dziś, że nie każdemu to co robimy pasuje.
I że jak coś jest do wszystkiego - to jest do niczego :)
Dlatego chciałabym usystematyzować to co tu robię.
Nie chcę prowadzić bloga modowego, pateringowego - takich jest wiele.
Nie chcę prowadzić bloga kulinarnego - nie mam aż takiej wiedzy jak pewien mój dobry kolega, którego po cichu podziwiam za pomysły i zdolności kulinarne.
Książki? Owszem, czytam, chyba więcej niż statystyczny Polak, ale i to nie może być głównym tematem.
Ponieważ zaczęłam drugi tydzień zmian żywieniowych w mojej kuchni, podpowiedziano mi, żeby może właśnie to stało się głównym tematem.
Sprawdzać, czy pomysły Ewy Ch. skutkują na tak opornej materii jak moje ciało?!
Tylko czy przytaczanie przepisów z książki, ukazywanie swoich słabości i chęci, walki w uzyskaniu lepszego ja będzie właśnie tym strzałem w dziesiątkę, czy może strzałem w kolano?
Komentarze
Prześlij komentarz