# day 6 & # day 7 - wyzwanie - mniejsze ubranie.

Weekend za mną.
Ciężko było.

Sobota :
- posiłki były prawie zbilansowane. Prawie, ponieważ na obiad zjadłam McChickena. Grzech straszny, ale wybaczalny :)
Bułka była bez dodatków, do kolacji nic już nie zjadłam....
Były jeszcze lody - ale na spółkę z Tosią.
Tyle grzechów.
Plank - 60 sekund.

Niedziela:
- nawet obiad u Mamy był super! Gołąbki - udało się ograniczyć do połowy porcji.
Słodyczy zero.
Jest moc!
Plank - 0 sekund.
Powód - 38 st gorączki.
I pewnie dziś dostanę pierwsze L4 w nowej pracy...

Nadchodzący tydzień z grypą spędzę.
Najfajniejsze, że nadgonię zaległości w czytaniu.
Najgorsze, że pewnie gotować mi się nie będzie chciało...
Zobaczymy.
Trzymajcie kciuki!

Komentarze

Popularne posty