12 czerwca 2014




Wczorajszy dzień był początkiem naszej przygody z Grecją kontynentalną.
Po wypiciu ouzo na "dzień dobry" (kalimera - fonetycznie) z gospodarzami hotelu, otrzymaliśmy bez kolejki klucze do pokoju - Tosia spała mi na rękach :)
Był szybki obiad w lokalu tuż obok hotelu - musaka, sałatka grecka oraz trochę snu na poreperowanie sił. A jeszcze przed kolacją kąpaliśmy się w morzu...
Czysta woda!!




Dziś od rana chmurzyło się. Ale tylko do 12...




Od południa - piękna, słoneczna pogoda.
Dzisiejszy wybór - Maraton. Nie udało nam się zobaczyć słynnego miejsca bitwy, ani jeziora - ale znaleźliśmy super plażę, świetną knajpkę - gdzie za 10 euro dostaliśmy frappe, piwo, lody, wodę i przegryzki do piwa (woda + przegryzki jako darmowy dodatek).








Targowisko w Maratonie to jedno wielkie przekrzykiwanie się.
Ale różnorodność produktów, kolory, ryby prosto z kutra - robią wrażenie. Jedno co zrobiliśmy źle to kolejność. Targ przeszliśmy na końcu, a Tosia już sił nie miała. W związku z tym wracaliśmy taksówką (8 euro), gdzie dziecko padło ze zmęczenia.






Obiad - w jeszcze lepszej knajpce. Sardynki - nasze najnowsze odkrycie. Tosia jadła, aż jej się uszy trzęsły!



I najważnkkiejsze - rzucam pracę! Znalazłam w bardzo dobrym stanie hotel na sprzedaż...


Komentarze

Popularne posty